Nazywam się Piotr Stryczniewicz, moje doświadczenie w sporcie to ponad 30 lat, natomiast trenerem jestem od 2011 roku.
Początek mojej sportowej drogi to rok 1988, kiedy to w wieku 8 lat trafiłem do swojego pierwszego klubu sportowego – piłkarskiego BKS Budowlani Lublin.
Mniej więcej po 8 miesiącach treningów, zainteresowała mnie koszykówka. Zacząłem trenować mając 9 lat. Uprawiałem tą dyscyplinę 18 lat, trenując zarówno w drużynach klubowych, jak grając w koszykówkę uliczną zwaną Streetballem 3 vs 3. I to właśnie w tej formule wziąłem udział w bardzo wielu turniejach, w tym m.in.: Reebok Blacktop, Otwarte mistrzostwa Lublina, I i II Turniej z serii Alco Cup. Grałem także w koszykówkę 5 vs 5 na hali, zdobywając w 1996 Mistrzostwo Województwa Lubelskiego z Państwowymi Szkołami Budownictwa w Lublinie, rok później uczestnicząc w Mistrzostwach Polski Szkół Średnich. Miałem przyjemność rywalizować m.in.: przeciwko takim zawodnikom: jak Michał Ignerski – wielokrotny reprezentant Polski, Adrian Małecki – uznawany kiedyś za wielki talent Polskiej Koszykówki, Robert Shephard- rozgrywający ówczesnej drużyny ekstraklasy AZS Lublin, z którym grywałem na boisku w dzielnicy Sławinek.
W 2004 po wybiciu barku ze stawu i długim okresie rehabilitacji, zacząłem regularne ćwiczenia na siłowni. We wcześniejszym okresie życia mój trening siłowy oparty był na ciężarze własnego ciała (pompki, podciąganie na drążku, przysiady, wykroki). Niestety wiedza jaką ówcześnie operowałem, była zaczerpnięta z magazynów związanych z tematyką daleką od tej pod sport, a bardziej pod budowanie sylwetki kulturystycznej. Sporo porad dostawałem także od kolegów z osiedlowej siłowni, gdyż klubów Fitness jakie mamy teraz po prostu jeszcze nie było.
Popełniłem w tamtym okresie przez swoją niewiedzę oraz głupie doradztwo sporo błędów zarówno treningowych jak i żywieniowych. Natomiast dzięki temu wszystkiemu dużo się nauczyłem o swoim ciele i dowiedziałem jak budować trening pod swój cel.
Następnym etapem sportowej podróży były sporty walki, które interesowały mnie od dziecka, jako kibica. Któregoś dnia na siłowni po rozmowie z kolegą, który trenował Vale Tudo – dzisiejsze MMA) wspomniał mi o ciężkich rozgrzewkach, wielu ćwiczeniach koordynacyjnych, oraz stwierdził, że pewnie mi by się spodobało.
I tak trafiłem na trening tego quasi MMA. Po pół roku trenowania po różnych sekcjach: trochę bjj – no gi, trochę zapasów, kickboxingu, pojechałem z kolegą, jako niezrzeszony, bez żadnego doświadczenia na amatorskie zawody Vale Tudo. Po pierwszej wygranej walce, następną przegrałem na punkty, kończąc rywalizację turniejową. Do domu wracałem pociągiem w niezłym humorze, z podbitym okiem i rozciętym lekko nosem, ale satysfakcją, że spróbowałem.
Po powrocie, na następnym treningu podczas wstawania z parteru do stójki, złapał mnie potworny ból w kręgosłupie. Po okresie usztywnienia i leżenia w jednej pozycji 2 miesiące, badaniu MR, podczas wizyty lekarskiej dostałem diagnozę że to koniec ze sportem, nawet amatorsko, że zostają mi spacery itp.. Był rok 2009, na początku się podłamałem, lecz po tym okresie zacząłem dużo czytać, myśleć co mogę zrobić i jak aby jednak wrócić do sportu.
Odwiedziłem w tamtym czasie chyba z 10 dobrych fizjoterapeutów, wielu uznanych ortopedów, i dzięki nim uzyskałem wiele cennej wiedzy, pomocnych ćwiczeń, porad, które pomagają mi oraz moim klientom do dziś. Po okresie 18 miesięcy przerwy mogłem wrócić do sportu.
W 2011 roku, wróciłem, już rekreacyjnie, 4x w tygodniu do treningów, tym razem Tajskiego Boksu, zwanego potocznie Muay Thai. Po 4 miesiącach w sekcji Pro Fighter odnowiła mi się kontuzja kręgosłupa. Był ponowny, 8 miesięczny, żmudny okres rehabilitacji, i dalsze modyfikacje treningowe, oraz stretchingowe, dzięki którym wyszedłem z urazu.
Po tym okresie w 2013 roku trafiłem do najlepszej sekcji bokserskiej w mieście, ówczesnego Paco Lublin ( dziś Starej Szkoły Boksu), gdzie już bardziej dla siebie, ale nadal regularnie 3x w tygodniu, rozwijałem swoje marne umiejętności pięściarskie.
Natomiast moja ówczesna codzienna praca fizyczna +, zaoczne studia, co tydzień w sobotę i niedzielę + obowiązki dnia codziennego i na dokładkę głupio dobrany wówczas trening siłowy, spowodowały brak regeneracji i zniechęcenie czymkolwiek.
W międzyczasie sporo czytałem fachowej literatury, na temat kontuzji w sporcie, jak im przeciwdziałać. Po dogłębnej analizie zrozumiałem, gdzie były zaniedbania, kiedy nastąpiły i jaki wpływ miały na mój organizm błędne metody treningowe, uskuteczniane w przeszłości sportowej oraz przez moją własną głupotę, podyktowaną niewiedzą. Postanowiłem samemu zdobyć kwalifikacje i uprawnienia, by prowadzić zawodników oraz ludzi ćwiczących rekreacyjnie, we właściwy sposób, bez ryzyka kontuzji.
I tak oto, jestem trenerem od 2011 roku, 25 ukończonymi kursami i uprawnieniami trenerskimi w tym m.in.: prestiżowym: Przygotowanie motoryczne sportowców z uprawnieniami NCSC od Elite Performance Institute, CPS od SCEC Polska, uprawnieniami trenera personalnego IFAA, z akredytacją REPS.